To w jaki sposób rozumiemy swoje życie będzie świadczyło o tym, w jaki sposób będziemy rozumieli praktykę ashtanga vinyasa joga. Nie jest możliwością oderwanie tej formy praktyki od codziennego życia, bowiem jest bodaj najtrudniejszą i najbardziej wymagającą formą praktykowania jogi tak zbieżną z najcudowniejszą, ale zarazem najtrudniejszą przygodą człowieka jaką jest jego życie. I nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że praktyka ashtanga vinyasa joga (ashtanga) może nam zaszkodzić, tak samo jak w życiu możemy pogubić się, sponiewierać, zarobić kilka kuksańców od życia, a czasem je przegrać. Od nas zależy, czy wyciągniemy lekcję i spróbujemy od początku, całościowo się jego uczyć. 

Wielokrotnie w środowisku jogi można usłyszeć, że praktyka ashtangi szkodzi. Że jest niezindywidualizowana, prowadzi do przeciążeń, przepuklin w kręgosłupie, kontuzji w ciele. Może być to prawda, jeśli o ashtandze będziemy myśleć tylko pod kątem sekwencji asan, które podpalone ogniem ambicji będą narzędziem destrukcji naszego ciała. We współczesnym świecie, w dobie zdjęć na społecznościowych profilach, które przesuwamy palcem od góry do dołu na ekranach naszych telefonów, bardzo często obieramy za cel naszej przygody z jogą bycie jak ta pani lub pan na zdjęciu. I nie jest to winą danego zdjęcia, bo mało który adept jogowy zagłębia się w treści, które są poniżej, a ono jest tylko dla przyciągnięcia uwagi wpisu. Takie czasy, a zarazem chęć osiągniecia zamierzonego efektu szybko, tak samo jak szybko żyjemy.  Nieświadomość jest jednak naturalnym elementem każdej drogi, choć zdecydowanie spokojniej, zdrowiej będzie ona biegła, jeśli u swego boku będziemy mieć przewodnika, który pokaże nam jej właściwy kierunek. Ważne, by nieświadomość nie trwała  za długo, bowiem narobimy sobie więcej szkody, niż pożytku. W praktykę jogi wpisany jest rozwój, a ten jest nieodłącznym elementem ośmiostopniowej ścieżki ashtanga vinyasa jogi i warto rozumieć tę oto praktykę nie jako zbiór asan, a holistyczne podejście do swego zdrowia i dobrostanu życiowego. 

Zacząć od początku

      Sama praktyka asan i skupienie się tylko na cielesności, na rozciąganiu mięśni, ich wzmacnianiu nie da nam gwarancji, że nasze ciało będzie zdrowe. Ciało kumuluje ogromne ilości nieprzepracowanych emocji , a to przekłada się na zaburzenia, choroby i dysfunkcje. Brak ruchu, siedzący tryb życia, używki degenerują nasze organizmy, dla których nawet skłony w przód, których tak wiele w I serii ashtanga vinyasa joga, są problematyczne i tak!  – mogą zaszkodzić. Stąd też na pierwszym miejscu w ośmiostopniowej ścieżce jogi jest zalecenie, aby przeanalizować swoje podejście wobec nas samych oraz do innych ludzi.  Jamy oraz nijamy czyli postawy, zachowania są narzędziami, wskazówkami w jaki sposób oczyścić nasze głowy, naprostować myślenie, ustawić kompas naszych działań tak, aby uzdrowić się z negatywnych emocji, które nie będą sabotowały naszych wysiłków podczas praktyki z ciałem. Jeśli np. w kości krzyżowej kumulują się emocje strachu i  automatycznie, wręcz notorycznie wobec sytuacji życiowej, schematów, które są zapisane w naszej głowie „podwijamy ogon” to miednica ustawia się w taki sposób, który będzie miał wpływ na krążki międzykręgowe. Dodatkowo siedzący tryb życia, przykurczone tyły nóg, słabe mięśnie pośladków będą pogłębiały tendencje do przepuklin. Dokładanie do tego nieumiejętnie wykonywanych skłonów w przód (uttanasany) z Surya Namaskar choćby i A,  spowoduje kontuzję i pogorszenie stanu zdrowia po jakimś czasie. Zatem patrząc wyrywkowo na powyższe można stwierdzić, że praktyka ashtanga vinyasa joga szkodzi. Ale gdy popatrzymy szerzej na dany temat sprawa już nie jest tak oczywista. Zatem czy praktykę trzeba odłożyć na półkę i dopóki nie uzdrowimy naszego umysłu nie wolno nam ćwiczyć? Otóż absolutnie. 

Jak pisał T.K.V.Desikachar: „ Jamy oraz nijamy obejmują naszą postawę społeczną, tryb życia, relacje z ludźmi i otoczeniem, a także to w jaki sposób radzimy sobie  z własnymi problemami. Wszystkie te elementy stanowią część jogi, ale nie można ich ćwiczyć. W to miejsce możemy praktykować asany i pranajamę, co pozwoli nam uświadomić sobie, gdzie jesteśmy, w  jakim miejscu stoimy i jak spoglądamy na rozmaite rzeczy. Zauważenie własnych błędów to pierwszy sygnał nadchodzącej jasności.( …) Nikt nie potrafi zmienić się w ciągu jednego dnia, ale joga pomaga nam przekształcać postawę – nasza jamę i nijamę. Ten mechanizm działa w tę stronę – nie odwrotnie”. Zatem to praktyka ćwiczeń asan w świadomy i umiejętny sposób będzie wspomagać nas w praktyce porządkowania naszej postawy wobec siebie i innych. Uzyskanie spokojnego umysłu nie jest możliwe bez uzyskania kontroli nad ciałem. Obie gałęzie jogi jak jamy i nijamy oraz praktyka jogi uzupełniają się i nie sposób ich rozdzielić, chyba, że świadomie będziemy odrzucać postawy moralne i niszczyć swoje ciało. Każdy ma wolny wybór, jednak wtedy to nie jest już joga, bo jej zadaniem jest łączenie, spójność wszystkich płaszczyzn ludzkiego życia. 

Podchodząc do praktyki ashtanga vinyasa joga zadbaj o swoją sferę psychiczną oraz emocjonalną. Pracuj nie tylko z ciałem, ale również wejdź na drogę uporządkowania emocji, które powodują, że odczuwasz dyskomfort na co dzień. Przeanalizuj sposób odżywiania, który jest bardzo zbieżny z naszą emocjonalnością. Podejdź do praktyki ashtanga vinyasa joga w sposób świadomy i holistyczny. Jednak podstawą jest praktyka. Jak mawiał Pattabhi Jois: praktykuj, praktykuj, a samo wszystko przyjdzie. 

Indywidualność na zajęciach jogi

      W założeniu praktyka ashtangi jest formą zindywidualizowanego podejścia do ucznia. Praktyka w Mysore kładła nacisk na relacje pomiędzy uczniem a nauczycielem, który znał swego podopiecznego. Znał budowę jego ciała, ograniczenia, choroby. Znał jego cechy osobowościowe, sposób patrzenia, charakter, emocje, poziom rozwoju. Na podstawie tych informacji mógł poprowadzić swego ucznia w taki sposób, aby żadne ćwiczenie z danej serii mu nie zaszkodziło, a wręcz stawało się lekarstwem na jego dolegliwości. Znane jest to, jak Pattabhi Jois w zupełnie różny sposób tłumaczył podejście do asan w zależności od osoby, którą prowadził. Wynikało to z jego wnikliwej oceny możliwości ucznia i tego, jak jego ciało może skorzystać z proponowanej asany. Zatem mylą się Ci, którzy twierdzą, że praktyka ashtangi jest taka sama dla wszystkich jeśli tylko na podstawie schematu z kartki oceniają tę jakże piękną i bogatą praktykę. 

Rodzi się tu konieczność współpracy z mądrym nauczycielem, który w umiejętny sposób poprowadzi swego ucznia. Odpowiedzialność nauczyciela jest zatem ogromna, bowiem indywidualne prowadzenie podopiecznego wymaga wiedzy, ciągłego dokształcania się, bycia dobrym obserwatorem i empatycznym człowiekiem, a zarazem wciąż pracującym ze swoimi słabościami. Wygórowane ego nauczyciela potrafi spowodować kontuzje swoich uczniów, gdy ten upatruje swej wartości w ich osiągnięciach i to niekoniecznie w sytuacji, gdy ich ciało jest na to gotowe.  Obowiązkiem szkoły jogi, która prowadzi zajęcia ashtanga vinyasa joga jest przede wszystkim skupienie się na zajęciach w stylu Mysore, bowiem tylko wtedy istnieje możliwość bycia z uczniem i dopasowywania praktyki, modyfikacji asan do jego możliwości. 

I tu pojawia się również sprawa korekt, które udzielane są uczniowi, a które stają się kością niezgody pomiędzy różnymi nauczycielami. Zadaniem korekty, a właściwie asysty jest towarzyszenie uczniowi i pomoc w nadaniu kierunku płynięcia ciała w asanach. Korekta na siłę wykonywana przez nauczyciela staje się jego asaną, obdziera ucznia w tej subtelnej energii, jaką tworzy konkretne ułożenie ciała. Zasady, które myślę, że powinny towarzyszyć każdej korekcie – asyście to subtelność, złączenie się swoim oddechem z oddechem ucznia, podążanie za nim; dyskretne podchodzenie i odchodzenie; pokazanie poprzez asystę jakie mięśnie mają zadziałać, jaki ruch ma zostać wykonany, aby przede wszystkim uczyć swego podopiecznego prawidłowej pracy z ciałem. Wielka dbałość o bezpieczeństwo ucznia to podstawa, bowiem w tym wypadku lepiej nie wykonać korekty niż wykonać za dużo.   

Aktywność fizyczna a ashtanga

      Twierdzi się, że praktyka ashtanga vinyasa joga jest kompletna. I może narażę się wielu, ale sądzę, że współczesnemu człowiekowi, który zdecydowanie żyje inaczej niż 100 lat temu potrzeba dodatkowych ćwiczeń fizycznych, które będą rekompensować siedzący tryb życia. Prawdą jest, że w ashtandze brak jest wystarczającego wzmacniania mięśni pośladków, nóg, pracy z otwieraniem bioder, które współcześni ludzie mają tak bardzo zamknięte. Jednak dlaczego nie mamy do swej praktyki dołączać uzupełniających ćwiczeń wzmacniających, które będą wspomagały praktykę ashtanga vinyasa joga? Istnieją głosy, że tradycja praktyki jest najważniejsza. Jednak w imię czego i kogo, jakie lęki są w tych, którzy głoszą, że praktyka ta ma pozostać niezmienną? Tak samo jak modyfikujemy asany, aby ich terapeutyczna cecha była dostępna dla wszystkich, tak samo odejdźmy od jednej prawdy o tym, że tylko ashtanga i nic więcej. Nasze ciało wymaga holistycznego podejścia i nie może być traktowane jednorako. Twarde przywiązanie do tradycji, która nie przyjmuje ewolucyjnych zmian swego otoczenia i nie stwarza nowych rozwiązań może być dla wielu pewnego rodzaju portem bezpieczeństwa, w którym chowają się, by nie skonfrontować się z wielopłaszczyznowością codzienności. Może warto popatrzeć znów na tradycję jako na narzędzie, które ma nam służyć, a nie my mamy służyć jemu? Wszak ciekawą jest teza N.E Sjomana („Tradycja jogi Pałacu Mysore”), iż Krishnamacharya wprowadził do przekazanej mu praktyki Joga Korunta elementy gimnastyki i indyjskich zapasów. 

Nie zmieniajmy sensu danej serii, lecz gdy wymaga tego ciało może warto wpleść dodatkowe ruchy, koniecznie zawsze połączone z oddechem?

Ego i ambicja

      Ego i ambicja ma związek z postawą wobec siebie i innych, jednak chciałabym skupić się bardziej na tym, jak mocno te dwie cechy mogą wpływać na kontuzjogenność i szkodliwość dla zdrowia praktyki ashtanga vinyasa joga. Niewątpliwie praktyka ta jest w swym bogactwie serii bardzo wymagająca, co stanowi zachętę do stawania z sobą samym w zawodach szybkości opanowania kolejnych asan. Joga dla wielu praktykujących coraz częściej oznacza opanowanie asany, niż osiągnięcie stanu jogi. Za cel stawiane jest np. zaplecenie się w marichyasanie D, nie zważając na to, czy ciało jest gotowe lub czy w ogóle jest w stanie daną asanę w pełni wykonać. Konsekwencją są uszkodzone kolana, które podczas długotrwałych przeciążeń wchłaniają niezrozumienie istoty danej asany przez właściciela. Ból zamiast przyjacielem, który ostrzega, staje się wrogiem, którego należy bagatelizować i podążać dalej w ambicjach. Pattabhi Jois mówił: “Dobra joga przynosi zdrowie, zła joga przynosi brak zdrowia”. Jak widzimy w tym wypadku przerost ego, chęć bycia coraz lepszym bez pokory wobec swojego ciała staje się przyczyną niszczenia zdrowia. I znów – to nie ashtanga szkodzi, a podejście do niej w sposób instrumentalny. Pasja może być cudowna, stawać się dla nas inspiracją, lekarstwem, powodować, że chęć życia nie zanika, jednak może też być substancją żrącą, która niszczy wszystko, czego dotknie. Zasadą jogi jest leczyć, pomagać, rozwijać, prowadzić do spokoju. Gdy stawiamy jednak pasję nad zasadę możemy przekroczyć tę cienką granicę, za którą triumfuje przegrana. Najważniejsze w jodze to samodoskonalenie siebie. Wchodzi ona bardzo głęboko w człowieka i dotyka jego duszy. Kiedy praktykuje się ją we właściwy sposób, przez długi czas, oczyszcza się system nerwowy, a tym samym umysł. Zapominanie o jej istocie pozwala triumfować naszemu ego i nie spowoduje uwolnienia się od dukhy czyli cierpienia.

Cierpliwość i ufność

      Opozycją do powyższych właściwości umysłu jest cierpliwość i ufność, które mają swe źródło w głębokim rozumieniu istotności praktyki jogi. Ufaj jakości tego co znasz, a nie ilości…Wielu z nas ciała są przeciążone czy to bezczynnością zabiurkową, czy obciążeniami emocjonalnymi. Słabe, powykrzywiane, chore, wołające o pomoc. I gdy nadchodzi pragnienie, by to zmienić poprzez praktykę jogi pojawia się ściana wołającego głosu: ashtanga jest dla zdrowych; ashtanga spowoduje dalsze kontuzje. Czy zatem osoba z przepuklinami międzykręgowymi, oczywiście za zgodą lekarza, nie może praktykować formy medytacji w ruchu?  Jakoś tej praktyki bierze się z głębokiego korzenia medytacji, która pojawia się za sprawą połączenia oddechu z ruchem. Skupienie na sztuce ruchu, myśleniu o tym co wydarza się w ciele podczas obierania kształtu asany, włączenie układu nerwowego, aby mięśnie mogły pracować świadomie, nadawanie rytmu asanie poprzez oddech może wydarzać się nawet w pozycji tadasany. Czyż ta pozycja nie jest częścią ashtanga vinyasa joga? Cierpliwość przemian, które muszą wydarzać się krok po kroku doprowadzi nas tam, gdzie mamy dojść, a ufność metodzie pozwoli spokojnie realizować swe pragnienia. 

Pamiętam jak Julia Scott, żona Johna Scotta, ucznia Pattabhiego Joisa, na jednym z warsztatów opowiadała jak jej mąż z powodu choroby oka nie mógł przez długi czas praktykować. Siadał zatem przy żonie, która wykonywała serię ashtangi, zamykał oczy i w myślach wraz z nią  wykonywał asany. Pamiętam słowa Julii: „ Byłam zaskoczona, jak on głęboko przeżywał tę praktykę. Było to coś pięknego!”.

 Ciało pamięta, układ nerwowy to nieodgadniona przestrzeń, w której dokonują się cuda. Myślisz: „No tak. Ale John Scott jest tak zaawansowanym joginem. Ja tak nie potrafię!”. 

Najpierw naucz się stać, potem dopiero latać. Wszak od tadasany rozpoczynamy I serię praktyki. Naucz się unosić w tej asanie dociskając mocno stopy do ziemi, a zobaczysz, jak unosisz się ponad to, co Cię ogranicza. Umysł człowieka jest nieodgadniony, a jak mawiał Pattabhi Jois: ashtanga joga jest dla każdego. Nie jest jednak dla ludzi leniwych.

Chciej, zaufaj, praktykuj, myśl wielopłaszczyznowo, podchodź z pokorą i łagodnością do praktyki, a jej duch wzmacniany przez tyle lat praktyką milionów joginów będzie Cię w niej prowadził.

Namaste.

*„W sercu jogi” T.K.V. Desikachar

*artykuł Chad Herst „Tak zwana tradycja asztangi”

*wywiad z Patthabi Jois

Ewa Sikora