Siedziałam na cyplu, na wysuniętym jednym z wielu języczku wyspy, która poprzez ich stworzenie chciała wciąż móc smakować słonych wód oceanu. Lecz woda jest słona… wszak nie nada rozpędu kiełkującemu ziarnu, nie podleje kwitnących roślin, które potrzebują słodyczy źródła. Lecz czy sól nie nadaje smaku potrawom, nie wyciąga z nich ich wysublimowanego charakteru? Czyż sól nie przedłuża młodości, nie konserwuje? 

      Siedziałam na wysuniętym cyplu wyspy, która była czerwona od wspomnień żaru lawy, z której powstała. Pomarańcz wyschniętej ziemi jeszcze dobitniej pokazywał, że powstała z ognia, a ogień pomarańczy chowającej się już za horyzontem zachodu ogrzewał coraz słabiej skórę i wydobywał na świat cienie, które kładły się za moimi plecami. 

      Potęga oceanu. Wpatrywałam się w niego i w to, co wokół z coraz większym zachwytem. Coraz głębiej wchodziłam w szum fal, które uderzały o skały pode mną i krok za krokiem bicie mojego serca zrównywało się z tętnem oceanu. Było miarowe i spokoje. Sprawy, które nie miały związku z tym co tu i teraz, problemy, które zajęły się same sobą bez mojego udziału, rozpływały się w mgiełce wody, która wraz z każdym uderzeniem fali unosiła się nade mną. Patrzyłam na horyzont jedynie obserwując. Nie nadając znaczenia temu co widzę, nie oceniając i nie przywiązując się  do niczego. Ocean był wtedy taki spokojny…inne wyspy, które tak niedaleko mnie, wyglądały jak pianki marchmallow unoszące się spokojnie na gorącym kakao, które tuż przed snem ma być sprawcą dobrego snu. Miarowe falowanie wód wnikało coraz głębiej i głębiej we mnie, aż poczułam jak osadziło się w mojej miednicy, w moich biodrach. To tam teraz były wszystkie spokojne wody świata, a ja poczułam ich ciężar, który mocno zakotwiczył mnie w gruncie, na którym siedziałam. Mocne zetknięcie z ziemią przyniosło spokój, bezpieczeństwo, pewność, że żaden podmuch wiatru nie jest w stanie zmieść mnie z powierzchni ziemi. Wsparcie, które Ziemia ofiarowała mi, pozwoliło poczuć w dole mojego brzucha rozluźnienie, a także iskrę, która jest w stanie wskrzesić nawet gasnące słońce. 

      Ileż daje cierpliwe wpatrywanie się tą gasnącą kulę, która zachodząc pozostawia po sobie pewność na jej odrodzenie, kontynuację siebie samej po kilku chwilach ciemności. Zastanawiałam się nad tym co jest podstawą świata – dzień, który na chwilkę zamienia się w noc, czy jednak odwrotnie – permanentna noc, która na chwil kilka przechodzi w dzień, by znów zejść do Tartaru i okryć wszystko ciemnością. I pomyślałam sobie, że to zależy od tego czy nastawieni jesteśmy na życie, jego kiełkowanie, wzrost, rozwój i kwitnięcie, bo wszak tylko za sprawą słońca możliwe jest to wszystko…Czy jednak celem naszego życia jest stagnacja i dążenie do uschnięcia…? A odpowiedź nie jest aż tak oczywista. 

Ja wybrałam opcję pierwszą, do której chciałam powracać po chwilach przeciągającej się nocy, bo i ona jest w naszym życiu potrzebna. 

Moje biodra wciąż delikatnie poddawały się pływom wód, a ja coraz bardziej rosłam w górę, jak roślinka, która zasadzona z mojej woli w miejscu bezpiecznym i pięknym kiełkowała, by móc zwieńczyć swój akt twórczy zakwitnięciem. Bo tylko wtedy, gdy korzeń jest mocno osadzony w podłożu, gdy zostaną spełnione warunki stabilizacji, owoc i kwiat mogą poczuć spełnienie swojego przeznaczenia.

W naszych biodrach mieszkają wszystkie wody świata. Spokój wód, balans jej poziomu, gdy horyzont jest płaski lub lekko pofalowany sądzę, że jest stanem idealnym, po którym mogą płynąć statki w podróży naszego życia.

      Zapytasz…Ale przecież morza i oceany nawiedzają sztormy. Wody wylewają, niszczą linie brzegowe, zabierają nieroztropne statki, które pomimo ostrzeżeń wypływają, bądź te, które zostały zaskoczone żywiołem. Przecież jeśli w biodrach kryją się wszystkie wody mórz i oceanów to bywają sytuacje i te, które wytrącają nasze życie z balansu. Czyż nie każdy z nas ma problemy, nie targają nami emocje, nie doświadczamy bólu ciała i duszy? Co się zatem dzieje, że roślinka, którą zasadziliśmy nie chce rosnąć ku górze i kwitnąć?

Nasze podstawowe potzreby

      Miednica, potocznie zwana biodrami oraz brzuch, to fundament naszego ciała. Gdybyśmy popatrzyli na piramidę potrzeb Maslowa, to te części naszego ciała moglibyśmy porównać do dwóch najniższych jej poziomów: potrzeb fizjologicznych i biologicznych oraz poczucia bezpieczeństwa. Potrzeby fizjologiczne i biologiczne takie jak brak głodu i pragnienia, posiadanie schronienia, ciepło, kochanie się, sen, możliwość oczyszczania się poprzez swobodne wypróżnianie stoją u podstaw prawidłowego funkcjonowania człowieka. Bez nich człowiek umiera – fizycznie i mentalnie. Potrzeby bezpieczeństwa fizycznego i psychicznego pozwalają żyć pełniej niż zalęknione zwierzątko, które nastawione jest tylko na to, by przetrwać.  Zatem zanim moglibyśmy w ogóle myśleć o dojściu do samadhi, do oświecenia, musimy uporządkować wszystkie poziomy wg teorii potrzeb Maslowa, a w naszej miednicy oraz brzuchu musi szumieć ocean spokojny i pełen bezpieczeństwa. 

      Na biodra ludzkości możemy patrzeć z różnych płaszczyzn. Nauka i anatomia opisując je wymienia  min. kość krzyżową, kości talerzy biodrowych, kość łonową oraz stawy i więzadła, które tworzą zamkniętą strukturę ochraniającą miejsce, małe sanktuarium życia. Psychologia patrzy na biodra, jako na miejsce przechowywania najważniejszych, najbardziej podstawowych emocji. Filozofia jogi umiejscawia w obrębie miednicy centra energetyczne, czakry, które stanowią podstawę do tego, aby móc myśleć o tym, by być szczęśliwym. Niesamowite jest to, że te wszystkie trzy płaszczyzny zbiegają się w jednym punkcie i tak naprawdę mówią o tym samym: spokojne wody mórz i oceanów w biodrach człowieka stanowią o bezpieczeństwie i jego szczęściu. Nie można iść ku spełnieniu, jeśli pierwsze kroki ku niemu nie będą świadome, pewne i bynajmniej niepominięte. Chcąc pominąć pierwsze szczeble drabiny i przeskoczyć wyżej narażamy się na szybki upadek, a także na odczuwanie nienazwanych tęsknot i wciąż odczucie braku czegoś nieokreślonego. Dzień za dniem będziemy błądzić próbując nowych rzeczy, a te w najlepszym przypadku sprowadzą nas na poziom spraw podstawowych w piramidzie potrzeb Maslowa.

Zacznijmy zatem od fizjologii człowieka i jak ona wpływa na nasze samopoczucie i sztormy w naszej miednicy.

Przechylona misa z wodą

      Zapewne będąc na zajęciach jogi nie raz usłyszałeś, usłyszałaś o przodopochyleniu miednicy, bądź jej tyłopochyleniu. Padały sugestie: podwiń kość ogonową bądź wypchnij pośladki w kierunku sufitu, napnij brzuch, rozluźnij pośladki, rotuj uda do wewnątrz lub na zewnątrz. I jeśli nauczyciel poinformował Cię, jaki masz typ budowy swojej miednicy, to wiesz zapewne, że każdy z nich wymaga innego traktowania. Wszystko rozchodzi się o naszą kość krzyżową, która stanowi podstawę naszego kręgosłupa. Jeśli w obrębie miednicy nie będą szalały sztormy to nasz kręgosłup, jak ta roślinka, która rośnie ku górze, ku słońcu, będzie mógł być prosty i zdrowy. A wiemy, że stanowi on ochronę dla naszego układu nerwowego, jego części głównej – rdzenia kręgowego. Jeśli kręgosłup będzie, mówiąc potocznie, krzywy, to nic wyżej dobrego się nie wydarzy. 

Czym jest owo przodo – i tyłopochylenie miednicy? To takie ustawienie kości krzyżowej, gdzie w pierwszym przypadku kość krzyżowa będzie ustawiona bardziej poziomo, a w drugim – bardziej pionowy. 

Nasz kręgosłup zawsze będzie dążył do tego, aby być prostym, aby rosnąć ku górze i jeśli takie położenia kości krzyżowej nie generują żadnego bólu oraz problemów w ciele – struktura budowy miednicy będzie naturalna i normalna. Ocean pozostaje spokojny i bezpieczny.

Sprawa wygląda inaczej, jeśli nasze ciało zaczynają nawiedzać nieproszeni goście – ból i choroby. Ówczesny świat nie sprzyja balansowi w rejonie bioder, a wręcz powoduje, że tendencje do pogłębiania naturalnego ustawienia kości krzyżowej idą w zatrważającym tempie. 

Przyjrzyjmy się zatem dwóm typom ustawienia miednicy. Zobaczmy, jakie dolegliwości mogą generować, a w końcu dowiedzmy się jak sobie samym pomóc, by były one jak najmniej dokuczliwe.

Ustalmy jednak w pierwszej kolejności kiedy nasza miednica ustawia się w przodopochyleniu, a kiedy w tyło. Wyobraź sobie na wysokości swoich bioder miskę z wodą ( to nasz ocean ????). Kiedy miednica kieruje się ku przodopochyleniu woda z miednicy wylewa się przodem. Kiedy mamy odwrotną sytuację woda wylewa się tyłem. To nasze sztormy, które niszczą i zatapiają statki w podroży naszego życia.

Przodopochylenie miednicy

      Przodopochylenie miednicy to takie ustawienie kości krzyżowej, która położona jest bardziej poziomo. 

W związku z tym, że jej podstawa dąży do pionu, a więc i reszta kręgosłupa, o takiej miednicy mówi się, że jest to miednica przeciążeniowa. Jej ustawienie wymusza zatem dużą lordozę lędźwiową, kifozę piersiową oraz pogłębioną lordozę szyjną. Jednym słowem wszystkie krzywizny w naszym kręgosłupie dążą do pogłębienia, a więc i obciążeń na ich wszystkich odcinkach. Statystycznie osoby stojące w kolejkach do zapisów na wymianę stawów biodrowych to osoby z typem miednicy przodopochylonej, która nie została należycie zaopiekowana ( ma to związek z głębokością panewek stawowych, które w tym przypadku są głębokie i dochodzi do mocnego ścierania się stawów).

Przyczyny nadmiernego przodopochylania się miednicy i hiperlordozy są następujące:

 – naturalne przodopochylenie miednicy

– ciąża, szczególnie wielokrotna w krótkich odstępach czasu

– nadwaga/otyłość

– siedzący tryb życia (przykurcze mięśni zginaczy, osłabienie prostowników)

      Jak wygląda taka sylwetka? Przede wszystkim należy patrzeć na wypchnięte pośladki oraz na odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Takie osoby mają mniejszą elastyczność w biodrach, bowiem kość krzyżowa ma zmniejszoną ruchomość. Typowym obrazem osoby o nadmiernie przeciążeniowej miednicy są masywne uda. Brzuch może być wypchnięty do przodu, a grzbiet mocno zaokrąglony, bądź brzuch mocny i silny, a klatka piersiowa otwarta. I w zależności od tego jak będzie wyglądała taka sylwetka, pracować trzeba nad innymi rejonami ciała.: przede wszystkim rozciągać mięsień biodrowo lędźwiowym, który w tym wypadku jest mocno skrócony i generuje szereg objawów w ciele, a także rozluźniać mięśnie grzbietu. Skłony to te ćwiczenia, które będą potrzebne takiej osobie oraz praca z PSOASem.

Tyłopochylenie miednicy

      W tym wypadku kość krzyżowa dąży ku pionowi. Jest niestabilna, zatem cały kręgosłup powyżej również taki jest. Osoby z ustawieniem miednicyw tyłopochyleniu będą miały tendencję do wypłaszczenia się odcinka lędźwiowego, a siły pomiędzy kręgami powodować będą zdecydowanie częstsze wypukliny i przepukliny dysków. Rwa kulszowa lub napięcia mięśnia gruszkowatego, który daje podobne objawy co rwa kulszowa, jest bardzo częstym zaburzeniem u osób z tyłopochyleniem miednicy. Osoby takie mają podwiniętą kość ogonową, natomiast klatka piersiowa może przyjmować różne formy. Ten typ miednicy jest bardzo czuły na emocje, które mamy w sobie. Nie bez powodu mówi się, że gdy ktoś się czegoś wystraszył to „podkulił ogon”. Warto przyjrzeć się swoim emocjom i pod tym kątem.

Odruch bezwarunkowy, czyli obniżenie ogona jako reakcja na sytuację zagrożenia, którą możemy zauważać wyraźnie np. u psów, występuje również w pierwotnych reakcjach ludzkich, o których możemy nie mieć pojęcia. Pojawiają się niezależnie od naszej woli i nawet osoby przeżywające emocje mogą „nabawić się” tyłopochylenia miednicy. 

Wyróżniamy pięć typów sylwetki, a każda z nich wiąże się z określonymi emocjami:

 postawa dyrektorska 

Informacja – uważaj, jestem silny! 

Widoczna u osób niepewnych swojego potencjału i siły. Odczuwają oni lęk podejmując różnego rodzaju działania i choć on istnieje, to jest mniejszy niż wstyd z powodu rezygnacji. Wzmacniają się wewnętrznie przyjmując postawę ciała, która powiększa ich rozmiar. Klatka piersiowa jest wydęta, jakby bez przerwy byli na wdechu, lecz barki są zamknięte. Niestety, napięcia te utrwalają się w ciele tworząc spustoszenie w miednicy i przeponie.

 postawa kogucia

Informacja – zobacz, jaki jestem piękny! 

Osoby te nie akceptują swego wyglądu. Głowa uniesiona jest wysoko, barki również. Klatka piersiowa uniesiona jest na wdechu, a brzuch na wydechu. Osoba sprawia wrażenie jakby unosiła się nad ziemią, lecz zdecydowanie odbiera jej to ugruntowanie w podłożu. Ma tendencje do upiększania siebie, jest niepewna siebie, na spacerach chodzi szybko.

postawa rezygnacji

Informacja – niczego nie potrafię…

Często widziana u dzieci. Kość ogonowa podwinięta, klatka piersiowa zapadnięta. Widzimy w tej postawie bezradność, która jest następstwem wszelkiego rodzaju przemocy. Zazwyczaj przekazano takiej osobie we wzorcach, że niczego nie potrafi, nie wykona dobrze żadnego zadania . Mięśnie całego ciała są zwiotczałe, a człowiek taki nie ma energii, aby walczyć z presją, która jest wokół niego.

 postawa nadmiernej odpowiedzialności -atlasa

Informacja – „jak nie wykonam tego zadania zawali się świat, co inni pomyślą?” 

Postawę taką przyjmują osoby zmuszane od wczesnego dzieciństwa do pełnienia roli dorosłych. Mają przekazane we wzorcach, że dla otoczenia znaczą mało, o ile w ogóle coś znaczą. Samoocenę zatem uzależniają od oceny innych ludzi. Żyją dla innych, by być chwalonym. 

 postawa do przyjmowania ciosów – bokser

Informacja – „zasłużyłem na karę”

Osoby przyjmujące taką pozycję ciała żyją w ciągłym zagrożeniu, głównie przemocą fizyczną. Przypominają boksera, który czeka tylko na cios. Plecy są zaokrąglone, głowa lekko wysunięta do przodu. Całe ciało jest napięte i reaguje nadmiernie na niewielkie bodźce. 

       Jak widzimy wyjątkowo w tym typie ustawienia miednicy emocje stanowią znaczący czynnik, który będzie powodował zaburzenia w ciele. Przeanalizowanie swojego wnętrza i emocji, a później decyzja na posprzątanie ich będzie znacząca dla przeciwdziałania negatywnym skutkom takiego ustawienia miednicy i kierowania jej ku pozycji neutralnej.

      Jak na poziomie fizycznym pracować z tym typem miednicy? Pracuj z grupą kulszowo-goleniową oraz wygięciami. Rozluźniaj mięsień gruszkowaty i w razie potrzeby wzmacniaj mięśnie grzbietu. Pamiętając o niestabilności kości krzyżowej, w przypadku, gdy tyłopochylenie miednicy wynika z cech budowy, należy bardziej w swojej praktyce kierować się ku mobilności, a nie na długich, przeciążających statycznych pozycjach.

Najlepszym rozwiązaniem będzie wizyta u fizjoterapeuty, który oceni stan napięcia mięśni w ciele i dobierze tak ćwiczenia, które pomogą wrócić ciału, a poprzez nie umysłowi ,do stabilizacji i równowagi. 

      Co może być zatem przyczyną również takiego typu zaburzeń i wypłaszczenia odcinka lędźwiowego?

 – zbyt wczesne wysadzanie na nocnik

 – molestowanie seksualne, przemoc fizyczna i emocjonalna

– zabiegi naruszające intymność dziecka (lewatywy, czopki, itp.)

      Mówiąc o obu typach miednicy musimy wspomnieć o mięśniach, które zamykają miednicę od dołu: to mięsnie dna miednicy. W obu przypadkach mięśnie te będą mocno przykurczone. Warto udać się Paniom na wizytę do fizjoterapeuty uroginekologicznego, aby dowiedzieć się jakie ćwiczenia pozwolą rozluźnić ten rejon, bo tylko ćwiczenia fizyczne, a także praca z własnym umysłem są jedynym lekarstwem na napięcia w naszym ciele. 

Co mówi filozofia jogi o miednicy?

     Mięśnie dna miednicy są bardzo czułym odbiorcą stresu, negatywnego stymulowania ze sfery psychiczno-duchowej. Gdy mamy zbalansowany ten rejon naszego ciała, w którym joga umiejscowiła czakrę korzenia (muladhara) czujemy się bezpieczni. Mamy zaufanie do siebie, świata i innych ludzi. Akceptujemy siebie i swoje ciało, a także czujemy mocne zakotwiczenie w tym co tu i teraz. Nie musimy walczyć. 

Kolorem dla tej czakry jest czerwień, która jak ziemia, na której siedząc czuć żar ognia, wspiera nas i pozwala się rozwijać. Otaczanie się kolorem czerwonym wspiera jej poprawne funkcjonowanie. 

Czakra ta odpowiada za poprawne funkcjonowanie kręgosłupa, nerek, pęcherza moczowego i jelita grubego. Gdy są one zaburzone odczuwamy problemy z całym naszym kręgosłupem ( a więc nasza kość krzyżowa), a także ze wszystkimi naszymi narządami, które spełniają funkcję potrzeb fizjologicznych i biologicznych. 

Czakra podstawy może być nadmiernie pobudzona bądź też osłabiona. Nadpobudliwość i skłonność do kłótni, popadanie w pracoholizm, przywiązywanie się do rzeczy materialnych, czyli upatrywanie w nich bezpieczeństwa, skąpstwo, skłonność do popadania w nałogi i to nie tylko używki, a rożnego rodzaju działania, w których upatrujemy ucieczki od bycia tu i teraz, to zaburzenia korzenia naszego życia. Odbywa się to na równi z odczuwaniem lęku, upatrywaniu stabilności życiowej w stabilności tylko i wyłącznie finansowej. Odczuwanie niezadowolenia z siebie i swojego życia niesamowicie łączy się z problemami w rejonie naszej miednicy.

      Czakra sakralna (swadhisthana) , inaczej krzyżowa, wiąże się z poprzednią czakrą nierozerwalnie, a odpowiada za kreatywność, seksualność oraz siły życiowe. To tu, w łonie kobiety rozwija się dziecko, jest więc sanktuarium naszego życia. To tu odczuwamy przyjemność, która leży u podstaw naszych potrzeb fizjologicznych. Odpowiedzialna jest za odczuwanie emocji i przyjemności. Odczuwanie radości i swej seksualności, a także lekkości życia. To ona wpływa na nasze związki. 

Czakra sakralna, dla której motywem przewodnim jest kolor pomarańczowy, obejmuje nerki, miednicę, biodra i dolny odcinek kręgosłupa. Zaburzenia w tej czakrze wpływają na problemy z pęcherzem (zaburzenia pęcherza i nerek wiążą się z lękiem), menstruacją, płodnością, odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Zaburzenia będą widoczne w zbyt emocjonalnych reakcjach na wszystko, ciągłym, obsesyjnym szukaniu przyjemności, uczuciach zazdrości w związku, lecz także w blokadach twórczych i w niskim libido. 

Misa pełna balansu

      Zatem co z tą słoną wodą w naszej miednicy? Przecież to woda słodka poi, podlewa, ożywia, dzięki niej może istnieć życie. Lecz czy wiesz o tym, że i woda słodka jest słona? Stężenie soli mineralnych jednak jest tak małe, że nie czuć słonego smaku, a bez nich…życie by umarło. Woda destylowana nie napoi, bowiem organizm odrzuci ją z racji tego, że nie odczyta jej jako pokarm. A tylko taki jest przyjmowany. Zatem woda musi zawierać wszystkie niezbędne mikroelementy, by mogła być pokarmem. Ocean w naszej miednicy powinien mieć odpowiednie zasolenie emocji i myśli, bo wtedy staje się życiodajnym źródłem dla nas samych.

      Emocje, uczucia, przekonania, schematy, opinie, informacje, myśli, wrażenia, przeżycia, pamięć, wspomnienia…to nasz pokarm, który oprócz żywności, buduje lub nas niszczy. Nie jesteśmy jałowi, niesiemy w sobie bagaż doświadczeń, który może być lekki jak nadmorska bryza lub ciężki jak miliardy ton wody w najbardziej słonym morzu świata. To my mamy wpływ na to, czy zdecydujemy się być zarządcami naszej świętości, podstawy naszego życia, która mieszka w naszych biodrach, a która rozpływa się dalej na całe ciało i wychodzi poza nie decydując o naszych losach. Pracować możemy na różnych płaszczyznach, poczynając od praktyki jogi i ćwiczeń z własnym ciałem, poprzez pracę z emocjami i pamięcią, ze schematami, które zostały w nas zaszczepione, a które nawet w niezamierzony sposób spowodowały w nas spustoszenie emocjonalne. Aż w końcu poprzez praktyki duchowe właściwe dla swojej wiary. Ważne jest, aby być cierpliwym w swych staraniach i działaniach, tak jak spokojne i powolne są pływy oceanu. Poczujesz wtedy jak wyrasta w Twym życiu korzeń, który stanie się Twoją kotwicą bezpieczeństwa i żadne sztormy nie będą Ci straszne, bowiem będziesz wiedzieć jak uspokoić wody, aby słonko mogło ułożyć się do snu w niezmąconej linii horyzontu.

      A sztormy? Może sztormy potrzebne są, by moc wyrównać zasolenie w nas samych…?

Ewa Sikora