Praktyka jogi to sprawa na bardzo poważnie, choć nie brak w niej śmiechu, radości i czasem wygłupów. Jak w życiu. I takie stwierdzenie może bardzo przerażać, bo rozpoczynając praktykę jogi lub podejmując zmiany w swoim życiu wcale nie chcemy, aby było to trudne i niewygodne. Cel mamy jeden: aby było nam lepiej. Lecz…czasem sam start może okazać się celem.
Nie tędy droga…
Czasem sam start może okazać się celem… Można na to stwierdzenie popatrzeć w dwójnasób. Są ludzie, którzy podczas swojego życia regularnie coś zaczynają: nowe prace, hobby, wchodzą wciąż w nowe związki, a każda rzecz, która wydarza się po kolei nie ma nic wspólnego z poprzednią. Wystarcza chwila, a przychodzi nuda, zniechęcenie, rezygnacja. Pojawiają się pytania: dlaczego…?
Dryfowanie po powierzchni swego życia nie zaprowadzi nas do portu, który jest ostoją i celem przeznaczenia. Każdy człowiek chce być szczęśliwy, stąd poszukiwanie. Mijamy drogowskazy na swojej drodze, choć pędząc do celu bardzo często ich nie zauważamy. Tym jednak, który jest najwłaściwszym jest nasza intuicja. Są jednak tacy, którzy upatrują jej głosu w słowach wypowiadanych przez usta innych, pochodzących z zewnątrz, a te nie są prawdą o nich samych. Celem zatem takiego człowieka jest początek, który zarazem staje się końcem. Lecz czy można mówić, że nie ma w nim nadziei na to, że kolejnym razem może będzie inaczej? Wystarczy tylko, aby nie tylko widział, a zobaczył…
Delikatny trzepot skrzydeł motyla potrafi spowodować huragan…
I tak jak patrząc na grafikę pt: „Co widzisz na rysunku?”, gdzie przedstawiona jest stara kobieta albo młoda, w zależności od tego jaki punkt odniesienia obierze nasz wzroku, tak na zdanie z tytułu naszych rozważań możemy popatrzeć przez pryzmat odwagi, decyzji, początku przygody, zrobienia kroku ku wejściu głębiej w nas samych. Często ta jedna chwila, punkt w czasoprzestrzeni, gdy z pełną świadomością rozpoczynamy coś nowego staje się początkiem drogi, która jest celem. Później za sprawą efektu motyla wraz z naszą wewnętrzną pokora i zgodą, zaufaniem do Losu, Boga i do swojej wewnętrznej mądrości wszystko toczy się tak, jak powinno. Tak, jak jest dla nas najlepiej. Wybór punktu odniesienia może wyznaczyć kierunek naszych działań, myśli i zachowań.
Tu i teraz wydarza się w tej chwili
Zapatrzenie. Nasycenie się widokiem zachodzącego słońca, jasnej zieleni dopiero co rozwiniętych, wiosennych liści pozwala czerpać z tego widoku energię, gdy w jesienne, ciemne popołudnia pragniemy słońca i koloru liści. Jednak zapatrzenie to musi być świadomie powiązane z chwilą obecną, bo jakże łatwo uciec myślami daleko poza obraz, który kontemplujemy. Wewnętrzna nieobecność czyni nas niewidzialnymi dla chwili, którą chcielibyśmy zatrzymać pod powiekami. Tu i teraz jest portalem do tego świata, którego każda chwila wynika z poprzedniej, a droga, którą kroczymy usłana jest właśnie chwilami.
Drishti. Strażnik świadomości i uważności. Choreografia asan to nie tylko ruch ciała, przypływy i odpływy oddechu, lecz także praca zmysłów, które poprzez mocne ich sobie uświadomienie wycofują się w pokorze przed tym, co najważniejsze – naszą Istotą, Duszą, Bytem.
Praktyka jogi, i to nie tylko ashtanga vinyasa yoga, daje nam kolejne narzędzie do wejścia w głąb siebie, jakim jest punkt drishti, drugi element tristany, subtelny punkt skupienia wzroku podczas praktyki asan. Dla każdej asany dedykowany jest konkretny punkt drishti, który nie został wybrany przypadkowo. Może być nim, w zależności od tego, jaką pozycje przyjmuje ciało, czubek nosa, a właściwie przestrzeń przed nim; kciuk, dłoń, stopa, punkt przestrzeni z boku, pępek, punkt pomiędzy brwiami czyli trzecie oko.
Praca z drishti
Na początku naszej praktyki wydawać by się mogło, że sugestie, aby popatrzyć się w kierunku dłoni to próba zniewolenia nas i naszej woli obserwowania. Czy nie dzieje się jednak tak, że rozbiegany nasz wzrok podczas praktyki bardziej usadza nas na macie koleżanki, gdy patrzymy na nią jak ćwiczy? Czy nie jesteśmy bardziej na spacerze, gdy patrzymy za okno podczas wykonywanie pozycji trójkąta niż na swojej macie?
Rozbiegany umysł nie pozwala zauważyć co dzieje się w naszym ciele, umyśle, doświadczyć chwili obecnej, by zapatrzyć się na tą, która już nigdy się nie powtórzy. Mądrość, którą niesie ze sobą asana to umiejętność świadomego łączenia odczuwania, panowania nad tym, co wydarza się w mięśniach, ich napinania i rozluźniania, kontroli swobodnego oddechu, który jest nośnikiem energii zasilającej nas na kolejne chwile życia, a wszystko to może wydarzyć się tylko wtedy, gdy stajemy się obserwatorem nas samych. Drishti nadaje kierunek strumieniowi myśli i uczuć, pozwala z niego wyjść i poprowadzić tam, gdzie prąd zanika, a umysł staje się spokojny i przestaje być naszym wrogiem, który sabotuje nasze działania dążenia do spokoju i odnalezienia szczęścia.
Lecz tak jak w przypadku zapatrzenia się na zachodzące słońce, gdy zamiast niego po jakimś czasie widzimy kolejne sprawy do załatwienia, czyli tracimy kontakt z teraźniejszością, byciem w danym miejscu i chwili, tak patrzenie na wyznaczone punkty drishti może łatwo wytrącić nas ze stanu medytacji jakim jest praktyka jogi jeśli patrzymy tylko za pomocą zmysłów. Oczywiście, początek pracy z drishti to posługiwanie się swoimi zmysłami, tu zmysłem wzroku, lecz jak mówi ośmioelementowa ścieżka jogi celem jest wycofanie zmysłów, co nie oznacza, że one znikają. Rozwijanie swego patrzenia wnętrzem zaprowadza nas ku koncentracji, która jest przedsionkiem stanu medytacji, czyli odkrycia przed nami naszego Ja.
Twój wewnętrzny przewodnik
Patrzenie na świat oczami intuicji jest cudownym elementem doświadczania swojego życia i świata. Intuicja powstaje w przestrzeni między intelektualnym, nastawionym na logikę umysłem, a sferą ducha. Umysł poznaje rzeczywistość za pomocą logiki, duch doświadcza świata za pomocą intuicji. Niewątpliwie przywiązani jesteśmy do swego rozumu, do czego dobitnie zachęca nas świat wokół. Lecz gdy wyczerpią się wszelkie pomysły pochodzące ze sfery rozumu, do głosu dochodzi głos wewnętrzny i gdy tylko jesteśmy na jego słuchanie otwarci, zawsze przyniesie nam właściwe rozwiązania. Celem zatem jogi jest nauczenie nas jak wyjść z tego co zewnętrzne, od drishti usytuowanego w palcu, pępku czy nad nasza głową, do obszaru naszego wnętrza, bo tam znajduje się punkt, który będąc naszym początkiem stał się celem naszego życia. Tylko droga ma sens i podążanie nią świadomie tu i teraz.
I na koniec…
Wychodząc z intelektualnego spojrzenia na praktykę drishti, popatrzmy na nią również przez pryzmat czysto fizjologiczny. Joga Chikista, czyli I seria ashtanga vinyasa yoga, joga terapeutyczna, dba o nasz umysł również poprzez ćwiczenie mózgu podczas ruchu gałek ocznych. Wiemy, że wykonując asany potrzeba nam utrzymywać bandhy, a tu jalandharabandha pilnuje również naszego odcinka szyjnego, aby nie dochodziło do załamań w jego obszarze, bo przecież celem praktyki jest dbanie również o kręgosłup na całej jego długości. Obieranie punktów drishti to komenda np. popatrz w górę, a nie – unieś głowę do góry , zadrzyj brodę i popatrz prosto w kierunku sufitu. Ruchy gałek ocznych przy zachowaniu jalandharabandhy wspaniale synchronizują pracę półkul mózgowych.
I czyż nie jest to kolejny dowód na to jak wspaniale holistycznym narzędziem jest praktyka jogi?
Ewa Sikora