Wiosenne porządki 

Wraz z pierwszymi powiewami ciepłego powietrza, gdy zalegający śnieg powoli zaczyna roztapiać się pod wpływem coraz dłuższych promieni słonecznych, zaczyna nam coś wokół przeszkadzać. Coraz szerzej otwarte oczy po przebudzeniu z zimowego snu, zaczynają dostrzegać nadmiar, a ten nie będąc synonimem obfitości  sugeruje, że czujemy ciężar i chęć szybkiego się jego pozbycia. Przystępujemy do porządków wiosennych, czasem jeszcze przy akompaniamencie spadających, spóźnialskich płatków śniegu, które nie zdążyły wysypać się z puchowej, zimowej chmury. Układamy, wycieramy, wyrzucamy, porządkujemy po to, aby pojawiła się przestrzeń na nowe życie, na wiosnę. 

Jesteś tym co jesz, jesteś tym, co absorbujesz, jesteś tym, czego nie eliminujesz…słyszeliśmy takie stwierdzenia nie raz. Instynktownie odczuwamy, że gdy zaczyna być nam niewygodnie w życiu, a dotyczy to braku komfortu na różnych płaszczyznach i przestrzeniach, konieczna jest zmiana. 

Zmiana posiada dwa bieguny: pierwszy to zamknięcie, eliminacja, pozbycie się, odejście od tego co stare, co minęło, co niepotrzebne, a czasem wręcz szkodliwe. Drugi, to początek, otwarcie, coś nowego, czystego, niezapisanego, prawdziwego dla nas w danej chwili. Pomiędzy tymi dwoma punktami zachodzi synergia wydarzeń, które poprzez współistnienie stanowią etap przejścia dla zaistnienia zmiany.

 

Praktyka droga do zmian

Oczyszczanie przestrzeni wokół nas, by powiew świeżości wiosny mógł wpaść przez otwarte okno, wspaniale przekłada się na nasze wewnętrzne procesy, które dokładnie to samo mają uczynić w naszym życiu. Praktyka jogi zatem to wiosenne porządki w naszym wnętrzu, przygotowanie nas na coś większego, na przemianę naszego spostrzegania, rozumienia, patrzenia. 

Ośmiostopniowa ścieżka jogi na pierwszym miejscu stawia uporządkowanie relacji wobec innych wokół nas (jamy), a także rozliczenie się z samym sobą (nijamy). Teoria psychosomatyki zakłada zakorzenianie negatywnych emocji w różnych miejscach w ciele człowieka. Brak wglądu w siebie samego, akceptacja negatywnych emocji i brak chęci ich transformacji spowoduje, że proces samoleczenia organizmu podczas praktyki jogi nie będzie miał miejsca. Nasza niechęć do np. puszczenia nienawiści wobec drugiej osoby, będzie silniejsza nawet od potęgi pozycji Góry, Tadasany. Stanąć w pozycji Tadasany to wyrazić akceptację na przemiany. Tadasana to pozycja gotowości do tego, aby począwszy od stóp poprzez naszą duszę, aż do myśli działy się procesy uzdrowiania. 

Pisaliśmy już o tym, jak cudowny wpływ na nasze ciało ma głęboki, spokojny, daleki aż do samej przepony oddech. Jest jak wiosenny wiatr, który niesie nową energię (pranę), nasyca nas czystym spojrzeniem, nadzieją, motywacją, przynosi siły witalne i chęć do tego, aby chciało się chcieć. 

Agni, ogień życia, podsycany jest poprzez pranę, która pozwala rozpalić nawet ledwie tlącą się iskierkę życia. Agni jest pomostem pomiędzy ciałem, umysłem, a wyższą świadomością. Odpowiada za transformację, przemianę, trawienie myśli i emocji oraz tego, co wchodzi do naszego wnętrza za pomocą pokarmu, zarządza procesami przemiany trawienia i metabolizmu. 

Nie bez powodu wiosna przychodzi cyklicznie. Za każdym razem jest jednak inna i wcale nie gorsza od poprzedniej. Potrzeba tylko zrozumieć, że zawsze niesie dla nas dokładnie to, co jest dla nas na daną chwilę odpowiednie. Aby jednak tak się stało potrzeba wolnej przestrzeni, wyrzucenia śmieci, które zabierają przestrzeń i nie są już przydatne. Proces selekcji wydarza się podczas inwentaryzacji jam i nijam (dokładniej o nich będziemy pisać już niedługo), a także podczas praktyki asan oraz świadomej pracy z oddechem. Pojawia się pytanie: Czy muszę mieć zakończony proces naprawczy swego wnętrza, osiągać zaawansowane formy asan, mieć opanowane wszystkie techniki kontroli i pracy z oddechem (pranayama), aby ożywczy strumień energii mógł zdziałać swoje? Otóż nie. Ten proces rozpocznie się już od chwili, gdy zamanifestujesz przed sobą samym gotowość tej pracy, chęć, pragnienia zmiany, rozpoczniesz pracę nad relacjami, zaczniesz świadomie wykonywać wdech i wydech, a także zaprosisz ciało do ruchu. Trzymają się tylko tych kilku prostych rzeczy, a reszta będzie się wydarzać. 

Bandhy – tam gdzie mieszkają emocje

Podążając w praktyce coraz dalej proces oczyszczenia możemy wzmacniać na różne sposoby. Jednym z nich jest aktywacja miejsc w ciele, które mają za zadanie wzmacniać działanie oczyszczającej prany. 

Bandhy, bo o nich mowa, pomagają kierować agni w konkretne miejsce, w którym śmieci blokują przepływ energii w ciele, a tym samym tworzyć przestrzeń dla wiosennego powiewu życia. 

Samo słowo bandha oznacza łączyć, wiązać, zamykać. Patrząc jednak na to, w jaki sposób wykorzystujemy te działania w praktyce jogi, słowo to można również tłumaczyć jako blokowanie.

Kiedy aktywujemy bandhy blokujemy w szczególny sposób niektóre rejony ciała. I nie jest to działanie, które ma na celu zatkanie, które wymaga udrożnienia, a  taka transformacja siły przepływu, której strumień jest wartki, bystry, intensywny i zdecydowanie ukierunkowany na dane miejsce wymagające nasycenia. Poza działaniem na poziomie energii oddechu ( patrząc pod kątem biologii – pracą układu nerwowego, a więc i emocji) aktywowanie bandh sprowadza się również do takiego ustawienia poszczególnych części ciała, aby aktywować mięśnie głębokie, prostować kręgosłup i wspomagać właściwe funkcjonowanie narządów wewnętrznych i ich regenerację. 

Trzy najważniejsze bandhy w ciele to:

  • Jalandhara bandha
  • Uddijana bandha
  • Mula bandha

Jalandhara bandha

Naukę aktywowania bandh najłatwiej rozpocząć od jalandhara bandhy. „Nie zadzieraj nosa!”  – woła się tak do tych, których własnego ego i poczucie wyższości ponad innymi oddala zdecydowanie od możliwości zaznania wewnętrznego spokoju. W przekazach ludowych mądrość, a jednocześnie dbanie o to, aby ciało było zdrowe. Bandha ta zlokalizowana w okolicach odcinka szyjnego kręgosłupa ma za zadanie stabilizowanie go podczas praktyki. Jej aktywowanie wzmacnia mięśnie szyi i obręczy barkowej, a te zabezpieczają szyję przed kontuzją zwłaszcza podczas wykonywania asan, które mocną mogą ją obciążyć.  

Jalandhara bandhę aktywujemy zbliżając brodę w kierunku mostka, który kierujemy do góry, a także cofając ją lekko do tyłu. Jednocześnie poprzez wydłużanie tyłu szyi cały kręgosłup ulega wyprostowaniu. Prosty kręgosłup to właściwie ustawiona przepona, a ta, jak już wiemy, jest naszym głównym mięśniem oddechowym. Tylko wtedy oddech może płynąć swobodnie, bez zakłóceń. 

Sprawa istotności jalandhara bandhy nabiera znaczenia podczas pozycji odwróconych: 

  • sarvangasana (świeca), 
  • halasana (pług), 
  • urdhva dhanurasana w modyfikacji na barkach (półmostek) 
  • supta konasana, 

W tych pozycjach niewłaściwie ułożona szyja jest miażdżona kręgiem o krąg, a stąd do kontuzji maleńki krok. 

A co zatem z bandhą podczas wygięć (urdhva mukha svanasana – pies z głową w górę, setu bandhasana- pozycja budowania mostu, matsyjasana – ryba czy uttana padasana, ustrasana – wielbłąd, virabhadrasana – wojownik I) tam, gdzie odchylamy brodę do góry, aby zachować linię wygięcia kręgosłupa? 

Urd-jalandharabandhę aktywujemy wysuwając gardło do przodu i wydłużamy szyję wraz ze ściąganiem łopatek ku dołowi pleców, a mostek kierujemy ku górze. Takie ułożenie ciała zabezpiecza nam szyję przed bezwładnym opadaniem głowy w kierunku pleców i jej nadmiernym „zgniataniem”. 

Jalandhara bandha ma również swój aspekt oddziałujący na przepływ energii w naszym ciele, stąd też często bandhy nazywa się kłódkami/klamrami energetycznymi , które ukierunkowują strumień energii w odpowiednie miejsca, by między innymi pobudzać działanie czakr. W gardle znajduje się przecież czakra gardła, Vishuddha, co w tłumaczeniu oznacza „oczyszczenie”. Wyrażanie swoich emocji, myśli i potrzeb uwalnia ciało od napięć, uniemożliwia kumulowanie emocji w ciele. Proces oczyszczania zatem wydarza się zatem za poziomie psychosomatycznym. Dokładając wisienkę do tortu wspomnieć należy o całym zespole gruczołów z którymi łączona jest jalandhara bandha: tarczyca, przysadka mózgowa i szyszynka. To z nich w klasycznych tekstów jogi spływa nektar długowieczności, który zatrzymuje nasza bandha, aby nie spalił się w ogniu soków trawiennych. Czyżby nie miały na myśli hormonów, tak wielkiego bogactwa dla ciała człowieka?

  

Mula bandha

Mula bandha zamyka proces przemian od dołu, a dokładniej w obszarze pomiędzy pępkiem a dnem miednicy. Aktywowanie jej, a właściwie najpierw jej odnalezienie jest dla adeptów jogi, a i dla niejednokrotnie zaawansowanych joginów, najtrudniejsze. 

W internecie nie brak wskazówek jak ćwiczyć aktywowanie tychże mięśni, a tylko cierpliwość i czas pomogą nam odczuć ten moment aktywacji. Polecamy również kobietom udać się na wizytę do fizjoterapeuty uroginekologicznego, który pomoże rozpoznać, czy to co nam się wydaje mula bandhą jest nią naprawdę. 

Mula w tłumaczeniu oznacza korzeń, źródło, podstawa, dno miednicy. Mula bandha związana jest z aktywowaniem mięśni dna miednicy oraz nierozerwalnie związanym z nimi mięśniem poprzecznym brzucha. Ale wróćmy do samego obszaru miednicy i bioder. W tym obszarze egzystują dwie czakry, naszego początku i świętości – czakra korzenia i czakra sakralna. Obszar odpowiedzialny za poczucie bezpieczeństwa, ugruntowanie, a także sacrum życia człowieka – jego początku i przejścia poprzez narodziny. Praca w tym obszarze to najbardziej delikatny i wrażliwy proces oczyszczania ciała i umysłu, bo absorbuje on najwięcej negatywnych emocji, których doświadczamy przez całe nasze życie. Przez pokolenia obszar ten był zawstydzany i spychany do worka tematów tabu, a stanowi on przecież jeden z naszych najistotniejszych elementów poczucia wolności, sprawczości, kreatywności i świętości. Energia, która się tutaj kumuluje, a następnie jest rozprowadzana po całym ciele, ma przeogromną siłę  samouzdrawiania i spektakularnych przemian. 

Mula bandha w praktyce jogi jest sprzymierzeńcem tych, którzy nie potrafią utrzymać równowagi w staniu na jednej nodze; stabilizują stanie na rękach albo na przedramionach, gdzie głównym sprawcą stabilnej pozycji są aktywne mięsnie głębokie; aktywowana nadaje ciału lekkość podczas przeskoków, a poprzez wraz z nią aktywny mięsień poprzeczny zabezpiecza nasze lędźwie przed bólem. 

Praca nad aktywacją mula bandhy musi być bardzo subtelna, okraszona duża dawką cierpliwości i bynajmniej małej ilości ambicji, ponieważ napinanie nieprawidłowej grupy mięśniowej może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego. Najprostsza komendą , która bardziej zbliży niż oddali nas do zrozumienia czym jest mula bandha jest: napnij dół brzucha i rozluźnij pośladki. 

Uddijana bandha

I w końcu trzecią do kolekcji bandhą jest uddijana. W hatha jodze to osobna praktyka, która polega na zassaniu rozluźnionego brzucha po wydechu. Praca przepony w tym ułożeniu, gdzie maksymalnie unosi się do góry jest fenomenalna, a i reszta narządów jest zdecydowanie usatysfakcjonowana. Natomiast w ten sposób aktywacja bandhy nie jest możliwa podczas praktyki wykonywania asan. Aktywuje się ją poprzez napięcie mięśnia poprzecznego oraz dołu m. prostego brzucha (pod pępkiem). Napięcie to utrzymuje się w trakcie całej praktyki, zarówno na wdechu jak i wydechu i niesie ze sobą szereg korzyści. Polecenie do jej aktywowania pt: „wciągnij brzuch !” nie jest na miejscu. Bardziej adekwatne stwierdzenie to: „pępek do kręgosłupa”. 

Przyjrzyjmy się jednak badhdzie pod kątem naszych wiosennych porządków. I znów wróćmy do tego co przetrzymywane jest w obszarze naszego brzucha i narządów wewnętrznych, bowiem umiejętność świadomego kontrolowania tego obszaru przekłada się na bycie zarządcą swoich emocji i tego w jaki sposób je przeżywamy.

W obecnych czasach synonim piękna to między innymi szczupła sylwetka z płaskim brzuchem. Od razu przychodzą na myśl Francuzki, które ponoć cały czas utrzymują wciągnięty brzuch i dlatego uchodzą za tak piękne. No cóż…legendy zazwyczaj są tworzone w jakimś celu, ale bynajmniej nie ku zdrowotności i dobremu samopoczuciu na dłuższą metę. Wciąganie brzucha, napinanie mięśni w jego obrębie, a także mięśni dna miednicy przez cały czas przyniesie na pewno wiele szkód i komplikacji zdrowotnych. Lecz do tego nikt nie będzie się przyznawał, bo przecież cel osiągnięty – jest płaski brzuch. 

Kult ciała, mania na punkcie wyglądu nie bierze się z  poczucia estetyki, a z głębokich problemów emocjonalnych, który pędzący świat nam dostarcza. Nie, otyłość nie jest dobra. Ma ona swoje podłoże w emocjonalnym poczuciu braku, choć czasem oczywiście jest wynikiem choroby.

 Psychodietetyka jednak wskazuje jasno, że chcąc uporządkować swoje relacje z jedzeniem, dietą w pierwszej kolejności należy przypatrzeć się swoim emocjom. W brzuchu znajdują się ośrodki gniewu, strachu, spraw z przeszłości. Ściśnięty brzuch to sygnał tego, iż cały czas jesteśmy gotowi na atak z zewnątrz, bo napięte mięśnie mogą uchronić nasze narządy wewnętrzne. Napięty brzuch to sygnał: zobacz, jaka, jaki jestem szczupła, szczupły – nie odrzucaj mnie…Ściśnięte narządy nie potrafią odprowadzać toksyn, przemiana materii źle funkcjonuje, zatem toksyny krążą po całym organizmie zatruwając go swoją chemią, a praca hormonów odpowiedzialnych za poczucie radości i szczęścia jest zaburzona. A jelita? To przecież nasz drugi mózg. Złe odżywianie wpływa bardzo mocno na nasze samopoczucie. 

Rozluźnij brzuch. Pomasuj go. Zatroszcz się o niego z czułością i powoli przejmuj kontrolę nad tym jak się czujesz. A kolejnym krokiem niech będzie praktyka uddijana bandhy, automasaż narządów wewnętrznych, wyrzucanie tego, co nam nie służy, po to, by mogło przyjść nowe.